top of page

Dyskrecja w zarządzaniu bezpieczeństwem biznesu i Compliance

W bezpieczeństwie i Compliance działamy w ciszy i możliwie dyskretnie. Dlatego też mamy w pamięci wiele ciekawych historii i w zasadzie nigdy nie będziemy mogli ich opowiedzieć. Warto więc przypominać historie sprzed lat, aktualne, ale przedawnione. Opowieści i zdarzenia tworzące potencjalnie viralowe tytuły, ale takie, których nigdy nie użyjemy. Ten tekst i film mogłyby mieć tytuł „Incydent Compliance w Polskim Radiu!!!”, albo „Inżynier z Polskiego Radia kupuje za państwowe pieniądze prezerwatywy”, a może „Naczelna Izba Kontroli odnajduje oszustwa na środkach antykoncepcyjnych w Polskim Radiu"? Można, jeśli szuka się taniej sensacji. Ale nie warto, jeśli celem nie jest ilość polubień, ale dostarczenie ważnej i wartościowej wiedzy bazującej na rzeczywistych wydarzeniach.

Historię po raz pierwszy poznałem z relacji w książce Stanisława Miszczaka „Historia radiofonii i telewizji w Polsce) wydanej w 1972 roku. Później potwierdziłem w archiwalnych dokumentach. A było tak:

W 1927 roku oddział radiotechniczny Centralnych Warsztatów Wojsk Łączności miał zainstalować na czas zawodów na Krokwi w Zakopanem tzw. gigantofony, co miało jednocześnie umożliwić transmisję radiową w zawodów, co było wtedy dużym osiągnięciem technologicznym. Bezpośrednia relacja osoby oddelegowanej do tej misji – prof. Stefana Jasińskiego opisuje współpracę Wojsk Łączności, Urzędu Pocztowo-Telegraficznego, i Polskiego Radia. Zbudowano 4km linię przewodową, namiot, specjalną baterię akumulatorów do zasilania urządzeń lampowych. Na miejscu ustawiono agregat spalinowy do zasilania całości. Wszystkie urządzenia ważyły ponad tonę i na miejsce przyjechały koleją i saniami w czasie siarczystego mrozu.

Mikrofon dla komentatora w kołysce z musu gumowego ustawiono w odpowiednim miejscu, a głośniki zawisły na drzewach. Dziś pewnie potrzebne byłyby dedykowane maszty z garścią atestów!

W czasie zawodów przedstawiciel Polskiego Radia inżynier Mieczysław Kiełpiński śledził jakość transmisji na zainstalowanym obok odbiorniku, który rozbity został przez napierający tłum. Żeby uniknąć problemów, ten sam mikrofon obsługiwał nagłośnienie na miejscu i komunikat spiker lub spikerka (pierwszą część zawodów relacjonowała Ada Arctówna) powtarzał drugi raz dla celów transmisji radiowej. Całość zakończyła się sukcesem, gdyby nie późniejsza kontrola Naczelnej Izby Kontroli w Polskim Radiu.

I tu zbliżamy się do wspomnianego już incydentu Compliance, a właściwie naruszenia reguł wydatkowych, czy też dyscypliny budżetowej. Poszło o wspomniane już gigantofony – czyli duże głośniki, które wisiały na drzewach. Głośniki dynamiczne produkcji Marconiego, czyli importowane, długo wcześniej leżały nieużywane w magazynie i cienkie membrany wykonane z gumy zwyczajnie zwietrzały i nie nadawały się do użytku. Nowe trzeba było sprowadzić z Londynu, ale nie było czasu (był przecież rok 1927, przesyłek kurierskich za wyjątkiem gołębi pocztowych jeszcze nie wynaleziono). Grupa zadaniowa – wiadomo – Polak potrafi, wpadła na pomysł zastąpienia elementów membran materiałem pozyskanym jak wynika z dokumentów z „gumy ze środków antykoncepcyjnych”. Stawiam na prezerwatywy, choć z dokumentów to nie wynika. Takie membrany jak wynika z relacji świadków były równie dobre jak oryginalne z Londynu. Niestety dokument zakupu owych „środków antykoncepcyjnych” w celu przeprowadzenia transmisji z konkursu skoków w Zakopanym został zakwestionowany przez Naczelną Izbę Kontroli.

Jaki z tego morał, czyli jak opisałbym dziś wnioski z wyjaśnienia takiego incydentu:

1. Należy czytelnie opisywać faktury, tym bardziej dosłownie, im bardziej odbiegają od schematu!

2.      W sprawach nad wyraz wątpliwych, biznesowo, czy obyczajowo, dodatkowo dołączyć dokumentację zdjęciową – Kontrolerzy NIK zażyczyli sobie demonstracji!

A tak poza wszystkim to już sobie wyobrażam te korytarzowe opowieści o osobie, która przyniosła do rozliczenia fakturę…

W naszej codziennej pracy w Compliance i przy procedurach wyjaśniających takich historii mamy co najmniej kilka w każdym miesiącu. Niestety o tych własnych nigdy Wam nie opowiem. Są one jednak źródłem doświadczenia dla tych, którym się zdarzyły, a dla mnie potwierdzeniem, że warto korzystać z zewnętrznych konsultantów wyjaśniając dziwne incydenty, bo żadna organizacja nie zbierze tylu doświadczeń wewnętrznych! W CELIUS mamy tych doświadczeń tyle, że czasem myślę, że już nic mnie nie zaskoczy, ale niemal codziennie dzieje się coś nowego!

Do wyciągnięcia tej historii skłonił mnie jeden z ostatnich postów CoachSamoZUO🤙ZuoStrateg Aloha M[art]owicz Maciek, którego pomysły marketingowe polecam!


Chcesz wiedzieć więcej - obejrzyj film: https://www.youtube.com/shorts/qUi8dO88w7k

bottom of page